Kibicuj! Wspieraj! Czyli kibicowanie na biegach

Kibicuj! Wspieraj! Czyli kibicowanie na biegach

Mówili, że kibicowanie na biegach to łatwa rzecz?
Prawie pięć godzin na nogach, czerwone ręce od klaskania i zdarte gardło.
Tak trzeba, jeśli bliska osoba biegnie wymagający bieg.
Taki doping wymaga przygotowania, to oczywiste.
Ale czego nie robi się dla bliskiej osoby i dla samej swojej satysfakcji?

Budapeszt, czwarty maraton Asi. Z dużymi wątpliwościami jak to będzie.
O tych wątpliwościach tutaj -> o stresie przed maratonem

Wspieraj, to takie ważne

I w tym jej przeżywaniu maratonu, entym sprawdzaniu pogody, martwieniu się, planowaniu biegu,
ustalaniu celów – byłem i ja.
Bliską osobą, która rozumie te emocje, i się im nie dziwi. Rozumie, bo sama jest biegaczem.
Sam przeżywałem swoje biegi, po swojemu, ale te emocje i myśli nie są mi obce.

I dzięki temu mogę łatwiej zrozumieć i wyczuć jej nastroje, myśli i wątpliwości.
I przez to dać wsparcie psychiczne i komfort.
Komfort, że wytłumaczę. Że rozwieję wątpliwości. Podniosę na duchu. Zadbam o spokój ducha.
To rzeczy niepoliczalne a jakże ważne.

Bieg biegnie się samemu. Fizycznie.

Choć to co siedzi w głowie maratończyka to co innego.
Artur nie był sam w Nowym Jorku na maratonie.
Biegł najważniejszy ich bieg wspólnie z Anią.

Biegnie się samemu ale ze swoją głową.
A tu już jest inaczej. I szczególnie ważna jest głowa podczas maratonu.
Nie na darmo się mówi, że ostatnie kilometry biegnie się głową.

Dlatego kluczowym jest, aby rodzina, bliskie osoby zadbały o odpowiedni pozytywny nastrój u biegacza.
O pozytywne emocje i redukcję negatywnych emocji.
Takie wsparcie bliskich to nieoceniona potem pomoc na biegu.

Podpowiedź Piotra:

Dlatego zadbaj o komfort psychiczny bliskiej osoby przed jej ważnym startem.
Zwłaszcza przed biegiem na długim dystansie.
Bardzo jej tym pomożesz.

Zwiedzamy i oszczędzamy kroki

Moja rola kibica trwała od początku przyjazdu czeskimi kolejami do Budapesztu, na dworzec Keleti.
Bo musiałem ją pilnować! Aby nie chodziła za dużo!
A ona chce zwiedzać, chce chodzić to tu to tam uliczkami, mostami!
Bo jak tu nie chodzić jak takie piękne miasto ten Budapeszt i jak ona lubi chodzić i poznawać nowe.
Na szczęście nocleg obok startu i blisko centrum oraz moja determinacja* dały rozsądne zwiedzanie miasta.
Choć Asia skomentowała, że czuła niedosyt, i że w Paryżu więcej chodzenia było.
Cóż zrobić, maraton ważniejszy 😀

*swoje też musiałem się nasłuchać 😉

mężczyzna na pojedynczej ławce w parku
Ale za to znaleźliśmy pojedyncze ławki dla introwertyków jak ja 😉 ps. koszulka z mojego najlepszego maratonu 🙂

Poznaj miasto i trasę, czyli kibicowanie na biegach wymaga czasem pracy

Piątkowe popołudnie i sobotę przeznaczyliśmy na poznanie miasta
z nastawieniem na nie za duży wysiłek.
Wieczorem usiedliśmy i zaplanowaliśmy punkty kibicowania.
Tym razem Asia nie chciała, abym jej przekazywał żele albo wodę.
Moim zadaniem było tylko i aż kibicowanie, czyli po prostu wspieranie na trasie trudnego biegu.

Przy takim planowaniu spotkań na biegu warto mieć wcześniej przygotowany plan miasta, mapę trasy
i wiedzieć jak się będzie poruszało między punktami. To jest ważne zwłaszcza
w obcym kraju, w dodatku ze specyficznym językiem. W Budapeszcie postawiłem na metro.

Do metra!

Gdy Asia ruszyła w swój maraton, podobnie jak kilka tysięcy innych biegaczy
to ja ruszyłem przyspieszonym krokiem do zabytkowego najstarszego
w Europie metra (1895 r.) na swoje zawody. Kibicowanie na biegu.

Wymagające zawody, bo aż dziewięć razy kibicowałem Asi.

W zaplanowaniu tego pomogła poprowadzona trasa biegu.
Kilka zakładek i punktów stycznych dla kibica to świetna rzecz.

W Paryżu na maratonie takich spotkań mieliśmy 5 albo 6.
W Budapeszcie podjechałem 3 razy metrem, przeszedłem 2 x 500 metrów
i raz ok. 2 km.

Co dają takie spotkania na biegu?

Oddaję głos Asi:

„Mój prywatny kibic na maratonie to kilka zalet.
Już na trzecim kilometrze mogłam pozbyć się lekkiej kurtki, która mimo chłodu okazała się zbędna.
Zdjęłam ją, wypatrzyłam Piotra i pozbyłam się balastu.
Następne spotkanie dwa kilometry później to jeszcze zwykła wymiana uśmiechów, machanie ręką.

Kolejne zaplanowane spotkania pozwalały mi podzielić trasę biegu na odcinki.

Spotkanie na 15. km – tu jeszcze nie czułam zmęczenia, ale mogłam się pochwalić, że zaczęłam wolno.
Zresztą za Mostem Łańcuchowym trasa była tak poprowadzona, że spotkaliśmy się jeszcze trzy razy.
Co prawda słyszałam też w tłumie kibiców swoje imię, ale to jednak byli obcy ludzie.

Kolejne spotkanie już w drugiej połowie biegu – tej trudniejszej.

Cel krótkoterminowy: dotrwać do tego miejsca. Krótka wymiana zdań i biegnę dalej.
Kolejny etap to prawie 10 km biegu do ostatniego spotkania.
Niby tylko 10 km, ale za chwilę przekroczę trzydziesty kilometr.
Mój mózg coraz częściej próbuje mnie namówić do marszu, albo nawet zejścia z trasy.
Poddać się nie pozwala mi zwyczajny wstyd.
I świadomość, że Piotr czeka na mnie na 37. km. Stamtąd do mety już tak blisko!

Mój maraton biegłam więc od spotkania z Piotrem do spotkania z Piotrem.
A na ostatnich metrach przed metą w ogóle się go nie spodziewałam.
Tak mu się udało dotrzeć, akurat gdy wbiegałam! Super to było!”

To teraz w punktach 😉
Takie spotkania to podstawowy element kibicowania na biegach, bo dają mnóstwo korzyści zawodnikowi:

✅dzielenie sobie trasy na odcinki od spotkania do spotkania, pomaga na głowę! I bieg szybciej mija!
✅ oddanie kurtki na ok. 3. km i lepszy komfort biegu,
✅poczucie wsparcia,
✅dzielenie się biegiem – mogła powiedzieć mi szybko, że przebiegła pierwszą godzinę zgodnie z planem,  i ja wiedziałem o co chodzi,
✅mogła zamienić ze mną kilka zdań,
✅proste pytania „jak się czujesz” mówiły jej, że nie tylko ona przeżywa ten bieg.
✅ od siebie dodam – można też liczyć na zdjęcia 🙂

ulica nad rzeką pełna biegaczy kibicowanie z mostu
Choć langosza temu, kto znajdzie tutaj Asię 😉

Bądź sprytny, czyli jak wypatrywać

Wiedziałem, w jakich okresach czasu spodziewać się Asi na umówionych punktach biegowych.
Oczywiście wypatrywałem znany mi kolor koszulki.
Dodatkowo znalazłem dwie czy trzy charakterystyczne osoby biegnące niedługo przed Asią,
które posłużyły mi za znak, że Asia niedługo powinna nadbiec, jak one mi się pojawią.
Może się zdarzyć, że na tak trudnym biegu jak maraton, ten sposób może okazać się mylący.
Bo ktoś zwolni, złapie go kryzys itp. Dlatego należy traktować to jako jedynie dodatkowy sposób.

Kibicuj wszystkim! Kibicowanie na biegach jest dla wszystkich!

A jak tak stałem i czekałem na Asię to co mogłem robić?

Kibicowałem. Wspierałem klaskaniem i okrzykami innych biegaczy.
Bo wiem jak to jest ważne dla tych co biegną. Bo sam biegam.

I tutaj w Budapeszcie klaskałem i klaskałem się a chrypa złapała mnie już po pierwszej godzinie.
Wypatrywałem biegaczy z Polski i głośno ich pozdrawiałem.
A i sporo obcokrajowców usłyszało swoje imię i proste „go! go!*” albo „run run”.
I to robiłem prawie non stop, robiąc przerwy na sprawdzenie mapy i czasu i przejścia między punktami.

Próbowałem krzyczeć także po węgiersku, bo bardzo często słyszałem słowo „hajrá”
ale po kilku próbach zrezygnowałem i wróciłem do polskiego i angielskiego 😉
Podszkolę się następnym razem z narodowych słów dopingujących 🙂

I tak kibicowałem do tego stopnia, że na 37. km stało się coś niespodziewanego.
To był mój ostatni punkt kibicowania na trasie.
Stoję, krzycę i bije braw a tu stojące na ulicy auta zaczęły mi się przesuwać w oczach.
Biegacze biegną, ja stoję a zaparkowane auta się ruszają.
Ruszają się tylko w moich oczach 😉

*nie mylić z na tańce go go go! 😉

Kibic też się męczy!

Oj stwierdziłem wtedy w myślach, muszę odpocząć.
Wtedy poszedłem sobie usiąść na kilka minut.
Dopadło mnie zmęczenie, bo nie zadbałem o jedzenie i picie od czasu małego śniadania o 8 rano.
A była prawie 2 popołudniu. Ale zleciało! Przy kibicowaniu lepiej zadbać o coś do przekąszenia i picia.
Dla siebie, nie tylko dla biegnącego. Czy ja coś pisałem, że kibicowanie na biegach jest wymagające? 😉

Croissanty na mecie, czyli słodkie “wow”!

Kilka minut później już śpieszyłem na stację metra, aby dojechać na metę.
Przede mną czerwone światło na pasach, a po prawej cukiernia. A ja głodny.

Dzielnie wciągnąłem słodkie zapachy, uciszyłem wołający brzuch i wytrwałem!

Żartuję 🙂

W domu prawie nic do jedzenia. Po biegu, gdy Asię odprowadzę, czekają mnie jeszcze zakupy.

I nie pomyślałem o sobie, oj nie, pomyślałem o Asi i crossaincie dla niej
i uzupełnieniu kalorii po biegu. To wpadam do tej cukierni,
szybkie „Do you speak English?”
A potem w cukierni rozbrzmiewało słowo „two”.
Sześć razy 🙂
Ponieważ sześć razy wskazywałem na smakołyki i mówiłem „two please”. Jedno dla mnie, jedno dla maratonki.
Kilka frykasów wylądowało w papierowych torbach i mogłem gnać do metra.

Szczęście sprzyja przygotowanym

A na mecie perfekcyjnie zgrałem się z Asią i gdy ona biegła ostatnie kilkaset metrów
pojawiłem się ja cały na biało!
Cały w drożdżówkach 😀 i zdzierając gardło i zagrzewałem ją na ostatnich metrach.

Bułeczki spałaszowała ze smakiem w domu. Wiem, po maratonie zje się wszystko!
Ale te smakołyki naprawdę jadła ze smakiem!

kibic na biegu z akcesoriami
Tutaj z klubem Triathlon Trójmiasto na gdańskim maratonie.

Warto kibicować!

Gdy nie biegniecie to pokibicujcie swoim znajomym, bliskim, obcym biegaczom.
To duże wsparcie. Zaufajcie. Okażcie im swoje zainteresowanie i wsparcie.
To małe i proste jak się o tym pisze, a dużo daje nam biegaczom na trasie.
Podczas naszej walki.

Wiele razy kibicowałem.
Także po biegu, gdy wracałem na odcinek przed metą i dopingowałem.
Wspierałem klaskaniem i okrzykami innych biegaczy.

Wiem jak to wygląda od strony zawodnika. Dla mnie to jest spore wsparcie psychiczne.
Gdy kibicujesz, rzucisz miłe słowo, krzykniesz dopingująco.

I za to Ci dziękuję.

Aaa byłbym zapomniał, ciekawy jesteś jak się biegło Asi w stolicy Węgier?

czytaj tu o maratonie w Budapeszcie okiem, piórem i nogami Asi


Przydatne? Proszę podziel się:
Pokaż komentarze

Komentarz

  1. To ja powinnam napisać pod tym postem pierwszy komentarz 🙂
    Będzie prosto i prosto z serca: DZIĘKUJĘ
    PS. Mam nadzieję, że tekst Piotra się Wam podoba, bo mnie – bardzo 🙂
    PS 2. Życzę Wam biegacze cudownych kibiców 🙂

  2. krunner

    Tak, pełna zgoda, Piotrze, kibice na trasie są ważni, ich krzyk i doping dodaje skrzydeł, doswiadczyłem tego nie raz, pozdrawiam

  3. Piękny tekst Piotrze- przeczytałam go z łezką w oku. Wiem – jak ważny dla biegacza jest doping i ja też lubię stanąć jako kibic – chociaż czasami ręce bolą 🙂 Dlatego też zawsze doceniam kibicujących:)

    Piękna historia maratonu Asi i Ciebie jako osoby wspierającej – i ten psychiczny podział trasy na odcinki od spotkania do spotkania – niezwykły.

    Cudownie Kochani – z przyjemnością przeczytałam Waszą relację 🙂

  4. Piotr

    Joanno
    dziękuję, jesteś świadomą biegaczką, zatem wiesz jakie to kibicowanie i wsparcie bliskich jest ważne.

    Małgorzata
    dziękuję 🙂 Cieszę się, że relacja Ci się spodobała. Trzeba doceniać kibiców, że im sie chce. Tak jak oni nas doceniają, że nam się chce (biegać) 🙂

    Krunner
    świetnie, że doświadczyłeś tego nie raz.
    pozdrawiam Was serdecznie, Piotr

  5. Maciej

    Dobry Kibic z Ciebie ! [ no i dobry biegacz…ale to tak przy okazji 😉 ] !

  6. Czołem. W tym samym miejscu i czasie kibicowalem żonie ktora walczyla na trasie swojego pierwszego maratonu. A ze robiłem to razem z corkami – 2 i 7 lat – to byliśmy jedynie na 3 punktach. Oczywiście z pomoca przyszło metro. W poniedziałek rano robilem interwaly w parku przy start-mecie. Może się mijalismy? Pozdrawiam Krzysiek

  7. Piotr

    Czołem Krzyśku
    gratuluję kibicowania, i to z małymi córkami. Jak małżonka zadowolona z biegu?
    Metro to świetna rzecz. Mogliśmy się mijać w tym parku, ja biegałem 9-10, bo po 11 mieliśmy pociąg.
    pozdrawiam 🙂

    Macieju, dziękuję 🙂 i wzajemnie!
    Piotr

    • O 9 byłem już pod prysznicem 😉 a tymczasem zauważyłem że też mieszkasz w Bielsku i też jesteś prawnikiem. No i biegasz. Świat to jednak tylko globalna wioska…

      • Piotr

        Krzysiek, zgadza się co do tej wioski. I co do biegania i Bielska-Białej. Co do prawa to jestem ex-prawnikiem 😉

  8. Świetny wpis. Idealnie, chłodnym okiem pokazałeś jak piękne może być kibicowanie, tylko z głową, zaplanowane i dzięki temu dużo bardziej pomocne. No a biegacz wie, jak kibicowanie jest potrzebne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *