Przez lata biegania wsparłem fizycznie i psychicznie znaczną grupę ludzi.

Fizycznie, czyli biegowo, czyli jako pacemaker. Indywidualny i grupowy. Od zawodów na 10 km po maraton.
Psychicznie i merytorycznie, bo doradzałem.
Od – jak się ubrać, po bardziej złożone problemy – jak żyć, jak biegać.
Przygotowywałem i prowadziłem debiutantów do maratonu.

A czasem po prostu i aż, wysłuchałem i zadałem kilka celnych pytań.

Piotra poznałem na początku mojej przygody z bieganiem, dobre 10 lat temu, brać biegowa w tamtych czasach była jedną wielką rodziną. Biegi był bardziej kameralne, wszyscy się znali i kojarzyli ze startów lub treningów.


Na początku mogłem się pochwalić ogromnym progresem, osiągałem to nawet z kiepskiego treningu. Co start to życiówka, a startów dużo, zapisywałem się na wszystko co było w okolicy. Był to okres w którym niewiele wiedziałem o treningu, środowisku biegowym, sprzęcie, a starałem się chłonąć ile się da. Niby coś już wiedziałem, ale wiedza ta nie była uporządkowana.


W głowie powstawały bardzo ambitne cele, więc w ślad za tym szły bardzo mocne
(patrząc z perspektywy czasu to niewłaściwe) treningi.
Wtedy też pojawiały się pierwsze porażki, kontuzje i chroniczne przemęczenie.
Było to frustrujące, bo czułem się przygotowany fizycznie, ale na zawodach odpuszczałem.
Nie dawałem rady utrzymać założonego tempa i czułem, że to nie nogi stanowią problem,
a głowa. Ciąg tych wszystkich niefortunnych zdarzeń zniechęcił mnie dość mocno do biegania. Przestałem wierzyć że może mi się udać.

I wtedy pojawił się Piotr, usłyszał o moich „problemach” i zaoferował swoją pomoc.
Przyjąłem jego propozycję, umówiliśmy się na maila, ale byłem sceptyczny.

On zadał mi w nim kilka naprawdę celnych pytań, dzięki którym dość szybko uświadomiłem sobie po co i dla kogo to wszystko robię. Ktoś powie, że to banał, niby proste pytania, ale ja nigdy wcześniej ich sobie nie zadałem.

To były trudne maile, taka praca domowa, która zmuszała do przemyśleń. Po paru wymienionych mailach zostałem „odczarowany”.

Od tego czasu moje podejście do biegania zmieniło się bardzo. Na takie które mi odpowiada, subiektywnie lepsze. Przy okazji tej naszej rozmowy Piotr poukładał mnie lepiej treningowo, słowem naprawił moją głowę i wskazał ciekawy kierunek rozwoju.

To wszystko działo się chwilę przed moim wymarzonym maratonem w Berlinie w 2013 roku, który wreszcie poszedł zgodnie z planem. Zagrały nogi i głowa, znowu uwierzyłem w siebie. Rok później ponownie do niego napisałem, to było przed Biegiem Rzeźnika, moje pierwsze ultra, w dodatku bieg w parach. Pojawiły się obawy, bo biegi górskie, w dodatku ultra to była nowość w moim repertuarze. Tu znowu Piotr rozwiał je za pomocą paru maili. Nie wiem jak wielu biegaczom pomógł Piotr, ale na pewno jestem jednym z nich! Polecam współpracę z Piotrem!

Adam Jodko-Narkiewicz

Chcę podziękować i polecić. Piotrka poznałam jakiś czas temu, kiedy pomagał mi wybrać kolejne buty do biegania, potem był sprzęt narciarski, sprzęt biegowy i tak już zostało. Bez opinii Piotrka nie kupie. Wysokiej klasy Specjalista.

Dodatkowo Człowiek jakich już 'nie produkują’, zawsze chętny do pomocy, zawsze znajdzie czas, a chcących skorzystać z rad Piotrka jest wielu.

I tak doszliśmy do dnia, kiedy wspomniałam Piotrkowi, ze moim marzeniem jest przebiec maraton. Nie podejrzewałam, ze Piotrek całym sobą zaangażuje się w mój projekt maraton. Miałam bardzo dużo szczęścia. Piotrek poprowadził mnie przez całe, kompletne przygotowanie do startu na Królewskim Dystansie.
Poświecił mnóstwo czasu, żeby ogarnąć mój biegowy chaos, usystematyzować treningi, stworzyć plan treningowy. Co więcej, znalazł na mnie sposób. Niestety nie należę do osób o łatwym charakterze. Okiełznał moją ciemną stronę. Zaczęłam słuchać. Wdrażać.

Piotrek konsekwentnie sprawdzał czy na pewno stosuje się do jego zaleceń. Na koniec zajął się moją głowa, czyli mentalną częścią przygotowań do biegu. A dzięki niemu wiem, że bardzo ważną częścią! To duży skrót ścieżki przez która mnie poprowadził do maratonu.

Chyba mogłabym spokojne książkę na ten temat napisać. W piątek przed Wielkim Dniem, Piotrek przypomniał mi strategię na niedziele. Pobiegłam. To był mój debiut zakończony podobno całkiem niezłym wynikiem jak na pierwszy raz. Ale co najważniejsze – nie było ściany, nie było kryzysu, było naprawdę fajnie. Strategia szyta na miarę okazała się strzałem w dziesiątkę.
Piotrek zadbał także o to abym odpowiednio przeszła przez czas regeneracji po maratonie. Piotrek to absolutny Profesjonalista, studnia wiedzy sportowej, a zwłaszcza biegowej, dziękuję.

Marta Długosz-Sawicka

Piotr – pasjonat biegania, profesjonalny pacemaker, super aktywny społecznik w internecie i w [realu.] Tak w kilku słowach mogę ocenić postawę Piotra po kilkuletniej znajomości.
To co cechuje Piotra to profesjonalizm w kontaktach prywatnych i zawodowych, chłodna i rzetelna ocena sytuacji, pokora, a także nieustająca chęć poszukiwania wiedzy dziedzinowej, również tej zagranicą. Na Piotrze można polegać; zatem jak ktoś szuka zawodnika do swojej drużyny, czy to w biznesie czy w życiu prywatnym – niech jak najszybciej gra z Piotrem ;). Zdecydowanie P O L E C A M

„Nie pamiętam nawet jak natrafiłem na Piotra Stanka i na utworzoną przez niego na Facebooku grupę „Maratończycy 3:55 Maraton Warszawski”. Ale niezmiernie się cieszę, że mój wybór padł właśnie na niego. Grupa okazała się niezwykle aktywna
przed maratonem. To właśnie dzięki niej nabrałem jeszcze większego respektu (którego i tak mi nie brakowało) do tego dystansu.”
cytat z relacji Piotra -> post gościnny z relacjami z Maratonu Warszawskiego  

Pierwszy dłuższy bieg zawsze jest wydarzeniem! Dlatego mój pierwszy oficjalny (i nieoficjalny, bo przed nim hmm może powinnam zachować to w tajemnicy nie przebiegłam więcej niż 15 km ciągiem) półmaraton był dla mnie ogromnie ważny.
Potrzebowałam z kimś to przegadać i tym kimś był doświadczony w bieganiu kolega, czyli właśnie Piotrek.
Miałam obawy czy to już dobry czas, nie wiedziałam jak się ubrać na taki długi bieg zważywszy, że tamten październik był dość zimny, bałam się o niepokojące bóle, które pojawiały się przy dłuższych biegach.

Po rozmowie poczułam się pewniej, ale jaka była moja radość kiedy Piotrek zaoferował bycie moim zającem podczas półmaratonu! Poza tym, że podróż do innego miasta była o wiele sympatyczniejsza w dobrym towarzystwie, Piotr okazał się ogromnym wsparciem podczas biegu. Pilnował tempa, dodawał otuchy, pomógł dobrze rozpocząć i zakończyć bieg. Pamiętam jeszcze, że zadbał o to żeby po przekroczeniu mety nie od razu się zatrzymać, jeszcze trochę rozchodzić, i rozciągnąć nogi, a potem już tylko smak makaronu z sosem bolognese – prostego dania pobiegowego, które smakowało mi wtedy jak posiłek z pięciogwiazdkowej restauracji. Serio! Dzięki Piotr!

Kinga Kuczyńska

Gdański Inkubator Przedsiębiorczości STARTER