12 lat tu Ci przynoszę
12 lat kładę Ci na tacy
12 lat, długich i szybkich
12 lat potu i zmęczenia
12 lat oddechów i wysiłku
12 lat walki i radości
12 lat kilometrów
12 lat zaciskania zębów
12 lat pasji
12 lat rzucam na stół
12 lat jest w grze
12 lat szczęścia i smutku
12 lat wolnych i takich sobie
12 lat hartu i dumy
12 lat rutyny
12 lat, bo …
12 lat biegam!
Niedawno, idąc na Romankę, zacząłem sobie improwizować na melodię słynnego utworu Kazika.
Ten tekst napisałem później i trochę się różni od zapomnianej improwizacyjnej wersji z lasu.
Przez te 12 lat poznałem wiele smaków biegania.
Większość, bo są pewnie obce mi rodzaje lub mało eksplorowane.
12 lat łatwo policzyć, trudniej policzyć tysiące, dziesiątki tysięcy kilometrów.
Swoje wybiegałem i wybiegam.
Lista moich startów a dolicz do tego treningi po kilka razy w tygodniu 😉
I nie, nie jestem wyjątkowy. To znaczy jestem.
Jest wielu szybszych i z dłuższym stażem biegaczy.
I Ty jesteś wyjątkowy. Bo jeśli z własnej, nieprzymuszonej woli wychodzisz biegać to brawo! Jesteś super!
A także uprawiając inną aktywność, bo nie samym bieganiem człowiek żyje.
Jednocześnie jestem wyjątkowy dla siebie i uzurpuję sobie prawo do podsumowania mojego biegania.
Napiszę Ci co zyskałem dzięki bieganiu.
Czego się nauczyłem i czemu wytrwałem tyle lat.
Bo jeśli powiem, że kocham biegać to jest to jak w miłości do partnera.
To słowo kocham po długim wspólnym czasie zawiera w sobie naprawdę dużo.
Emocji, doświadczeń, uczucia, zrozumienia.
W kolejności od ważniejszych do mniej ważnych:
Ucieczka
To, że mogę oderwać się od trosk i problemów.
Bo gdy zakładam buty i wychodzę pobiegać to przez godzinę, dwie jestem poza światem.
Ja i te kilkanaście metrów ścieżki przede mną. I cały świat dookoła, którego nie zauważam.
Najlepiej to się sprawdza w lesie i w górach. To właśnie w górach czy w lesie na trudniejszych ścieżkach możesz wyłączyć mózg i skupić się na ścieżce. Nagle cały Twój świat, z jego zgiełkiem, wyzwaniami, obciążeniami zostaje za tobą. Jestem ja i ścieżka.
Spróbuj, to świetnie oczyszcza mózg.
Pewność siebie – bo coś robię dobrze!
Biegam tyle lat i prawie nie miałem kontuzji. Przebiegłem 10 maratonów, do trójki zabrakło mniej niż minutę.
Ponad 100 zawodów, kilkanaście w górach. Bieganie dobrze mi wychodzi. Jestem w czymś dobry.
To mnie podtrzymywało w pionie w gorszych okresach.
Dlatego, że widziałem efekt swoich działań. Że robiłem progres.
Ponieważ potrafiłem zaplanować wiele rzeczy i często dowieźć do końca z sukcesem.
Gdy masz dużo zwątpienia i dołów to bieganie może pomóc. Mnie pomogło.
Lubię to. Długo.
5 rano. Byłem sową, ale wstawałem o tej nieludzkiej godzinie. Wstawałem, aby biegać.
A wolałbym się przekręcić na bok. Ubierz buty i biegnij.
Wyobraź sobie, że masz ciężki dzień w pracy. Najlepiej to kanapa, film, piwo i się zresetować.
Należy mi się. Wybierz inną drogę. Ubierz buty i biegnij.
Pada solidny deszcz. Nie biegałeś dwa dni. A tu znowu pada. Ale dość! Nosi cię.
Ubierz buty i biegnij.
Mimo rzadkich mniejszych lub większych “nie chce mi się” to ja to lubię.
Lubię biegać. Bardzo.
Bo po co na dłuższą metę robić coś czego się nie lubi?
To jak w związku 😉
Dbanie o siebie
Mówią, że sen, zdrowe jedzenie są ważne. Bla bla bla.
Do tego każą się ruszać, ale przecież chodzę z psem / do sklepu / wyrzucić śmieci…
Ale zacznij biegać, albo inny sport uprawiać w miarę regularnie, to zmienisz podejście.
Zaczniesz dużą uwagę zwracać na zdrowy tryb życia.
Bo nagle zacznie brakować energii, snu i dobrych kalorii.
Zarwiesz kilka razy noc, objesz się fastfoodami i poczujesz, że to nie to.
Trening nie wchodzi wystarczająco dobrze. Sabotujesz sam siebie.
Po co to harowanie na treningach, przekładanie zajęć aby znaleźć cenny czas?
Dzięki bieganiu dbam bardziej o siebie. Myślę o tym jak będę się czuł.
Od czasu do czasu jednak pozwolę sobie na dzień dziecka 😉
Ludzie, czyli wspólna pasja
Wspólna pasja zbliża. Dzięki bieganiu poznałem mnóstwo ciekawych ludzi.
Asia, Wojtek, Maciej, Vanessa, Arek, Ania, Rurza, Hania, Janek, i wybaczcie Drodzy, nie wymienię Was wszystkich.
To super, że mogłem każdego z Was poznać. Pozytywne emocje przeżywane razem smakują o wiele lepiej.
A gdy coś pójdzie nie tak, to też jakoś łatwiej się z tym zmierzyć, gdy obok ktoś bliższy.
Bądź tu i teraz
Natłok informacji, myśli, zadań. Zrób to, pamiętaj tamto, zapisz to, przypomnij mu o tym.
Czasem zwariować można 😉
A do tego ta pralka się popsuła i coś auto stuka.
No i przygotuj raport w pracy. Na wczoraj.
Idź pobiegaj.
Godzinę, półtorej i zresetuj mózg. Poczujesz ulgę i różnicę. Ba, możesz znajdziesz rozwiązania swoich wyzwań.
A co najmniej uświadomisz sobie, że nie będzie tak źle. Bo zbytnio przejmujesz się błahymi rzeczami.
Albo przeceniasz inne.
A po biegowym wysiłku dostaniesz coś extra.
Jaśniejszy umysł.
Wiele razy podczas biegania przychodziły mi ciekawe pomysły. I wiele razy po prostu myśli przelewały się przez moją głowę. Taka moja forma medytacji. Ja, ścieżka w lesie, moja głowa i potok myśli.
Dyscyplina
Nic nie przychodzi za darmo. A to co osiągnąłeś swoim trudem smakuje wspaniale.
Pamiętasz satysfakcję z życiówki czy z mety półmaratonu lub maratonu?
Samo jednak się nie zrobiło. Musiałem coś dać od siebie. Dużo.
Dużo dyscypliny i systematyczności.
Bieganie tego wymaga. Proces biegowego rozwoju tego wymaga.
Wstawanie o 4.30 rano*. Bieganie 6 razy w tygodniu.
Ba, już samo bieganie 3-4 razy w tygodniu wymaga zaparcia.
Zwłaszcza, gdy zaczynasz i nie wiesz jak tak można?
Sama motywacja tu nie wystarczy.
Wiele razy biegałem z pasji i wiele razy mi się nie chciało.
Ale biegałem. Ubierz buty i biegaj.
* Zaraz, zaraz jaka 4.30 rano?!
A taka:
https://asiaprosto.pl/2020/09/10/bieganie-rano-czy-wieczorem/
Planowanie
Jeśli zależało mi szczególnie na dobrym starcie to rzetelnie się do niego przygotowywałem.
Nie, że tylko biegałem i coś tam dopasowywałem swój trening.
Robiłem znacznie więcej. Zależało mi, zatem skupiałem się na celu.
A aby skupić się na celu, koncentrowałem sie na drodze.
Na przykładzie – pokrótce – Maratonu Beskid Niski:
– biegałem podbiegi, w tym jak na stromej osiedlowej uliczce, w tym nielubianymi rankami,
– przeanalizowałem trasę biegu i przejechałem ostatnie kilometry
– mówiłem “nie” innym osobom i rzeczom, jeśli kolidowało to z treningiem
– podczas biegu nie spanikowałem przy kolce.
Bieganie pokazało mi, że warto zaufać procesowi i robić swoje.
Myśl długofalowo
Bardzo trafiła do mnie ta maksyma:
Jesteś dziś kim jesteś, dzięki wczorajszym wyborom.
To też jest powiązane z następnym punktem. Tu, jednak skupię się na tym, że owszem kocham biegać.
Jednak nie jest to najważniejsza rzecz dla mnie.
Ważniejszy jestem ja, mój stan ciała i ducha.
Zwłaszcza za 20 – 40 lat. Nie chcę biegać tak, aby żałować tego na starość.
Może trochę przesadzam, ale wolę w tą stronę. I tak, czasem haruję na treningach,
że tchu brak albo aplikuję sobie mocne górskie bieganie.
Jednak staram się myśleć o konsekwencjach i nie przeciążać organizmu.
Aby za kilkadziesiąt lat nie dał mi czerwonej kartki.
Kaizen, czyli krok po kroku
Gdy poczytałem o tym podejściu to to podejście trafiło do mnie wspaniale.
Małymi krokami, drobnymi ulepszeniami rozwijaj się.
Dlatego m.in. od kilkuset dni robię pompki i planka.
Bo zaczynasz od łatwizny i stopniowo podnosisz sobie poprzeczkę.
Bieganie też pokazało mi, że stopniowy progres jest lepszy.
Bo zostaje na dłużej. I obarczony jest znikomym czy niewielkim ryzykiem.
Zwłaszcza kontuzji. Bo ciało stopniowo rozwijane lepiej się adaptuje do wysiłku.
Poza tym, zabrzmi to trywialnie, ale wielki cel osiągniesz dzieląc go na mniejsze kawałki.
Same nogi nie biegają
Tu dygresja.
Z jednej strony, wielu biegaczy nie ćwiczy nóg. Sam długie lata zaniedbywałem to.
Oczywiście i ja na siłce nie skupiałem się na nogach, choć je cos tam ćwiczyłem. Liczyły się jednak ręce i barki 🙂
Dopiero Wojtek i Kelly zwrócili na to moją uwagę. Przejąłem się na tyle, że co drugi dzień robię przysiady od roku
i ćwiczę resztę ciałka. Samo się nie zrobi. Patrz też wyżej o dyscyplinie.
Jednocześnie mam tu też na myśli, że jak biegniesz to ruszasz nogami.
Ale biegniesz cały. Twój kręgosłup i klatka trzymają ciebie w odpowiedniej pozycji.
Im bardziej wytrenowane ciało, tym lepiej się biega.
I nie chodzi o sześciopak czy klatę goryla. Wystarczy po prostu te kilka razy w tygodniu zrobić pompki, pomachać hantlami czy zrobić deskę.
Tak, wiem, nie masz czasu.
Bullshit.
A co Tobie dało bieganie?