Szczęśliwy biegacz czasu nie liczy, czyli bieganie bez zegarka

zegarek biegowy marki Polar

Dlaczego biegam bez mierzenia czasu?
Co to w ogóle za pomysł na bieganie bez zegarka?
Czy można wtedy wyśrubowywać wyniki?
I jaki tego sens?

Tyle pytań … a ja zacznę od … telefonu 🙂

Jakiś czas temu zasugerowano mi kupno nowego telefonu.
Ale przecież mam nowy telefon. Niedawno go zmieniłem!
Co prawda ze starunkiego, leciwego SE 800i – mam go z 10 lat – na smartfona Xperię, też nie pierwszej młodości.
Ale zmieniłem, z powodu lepszej baterii.
Telefon ma służyć do dzwonienia, smsowania, budzenia, robienia w miarę dobrych zdjęć i ma mieć dobrą baterię.
Kiedyś pewnie będę miał „wypasiony” telefon, jednak na razie nie czuję takiej potrzeby.

Aktualizacja
Mam już smartphone i jakoś razem żyjemy 😉

Zastanowiłem się nad propozycją i odpowiedziałem:
To już bardziej nowy zegarek sportowy by mi się przydał.
Zwłaszcza, że dwa miałem wtedy na oku.

Kupmy sobie nowy zegarek biegowy

Wszedłem na stronę producenta. Wybrałem swoje upatrzone zegarki
i porównywałem je. Przymierzałem oba w sklepie. Natalia, czołowa górska biegaczka
korzystająca z zegarków upatrzonej firmy podsuwała argumenty za i przeciw.
Dobry adwokat diabła to świetna rzecz.
W międzyczasie dodatkowo zawróciła mi w głowie i podsunęła jeszcze trzeci model.
Strona producenta długo gościła na monitorze. Porównywałem, oglądałem i …

Nie, nie dodałem do koszyka…

ręka z zegarkiem na górskim tle
Prawda, że ładny? Taki chciałem…

Mały chłopczyk wpatrzony w kolejkę

Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku miesięcy.
Zachwycił mnie nowy na rynku zegarek sportowy.
Byłem jak ten mały chłopiec wpatrzony w nową zabawkę.
Taki, któremu oczy się świecą 😀
Asia potwierdzi jak jej opowiadałem jaki to jest fajny zegarek itp.,
że kupię go sobie w nagrodę, że jest taki a taki i do tego jest jeszcze taki 🙂

A potem nagle mi przeszło. Stan zauroczenia zniknął jak kamfora. Pierwsze testy nie były entuzjastyczne, a potem do głosu doszedł rozum i chłodna kalkulacja „a po co mi on?”

Pierwszy zegarek

Po roku biegania bez zegarka kupiłem sobie Polara od kolegi. Zatem już używanego.
Pomyślałem, że bieganie bez zegarka to tak słabo. I miałem rację.
Wtedy na początku przygody z bieganiem to była bardzo przydatna rzecz.
I przez kilka następnych biegowych lat.

Na początku przez kilka miesięcy biegałem z pasem do mierzenia tętna.
Potem z niego zrezygnowałem. 
Zegarek ma swoje funkcje, jak strefy tętna, pamięć treningów.
Nie mierzy dystansu – potrzebny krokomierz – sorry, nie będę biegał z czymś na bucie.
Za to bardzo mi się podoba grafika na głównym ekranie: biegnący ludzik.

zegarek biegowy marki Polar
Mój pierwszy zegarek.

Stoper i bez stopera

Przez te kilka intensywnych biegowych lat używałem w nim tylko stopera.
Czy to na zawodach czy na treningu. Od roku 2015 przestałem używać nawet stopera.
Włączałem go tylko na zawodach.
Ale na treningach nic a nic. Zapamiętywałem godzinę rozpoczęcia
i zakończenia treningu. To mi wystarczało.

I biegam bez zegarka

Potem zacząłem zostawiać zegarek w domu.
Po co mi, jeśli nie mierzę czasu?
To dodatkowa rzecz na ręku, zbędna już.
Wychodząc z domu patrzyłem na ścienny zegar, odliczałem sobie 2-3 minuty na wyjście
a potem na wejście do domu.
Bieganie bez zegarka wdrażałem przy okazji i naturalnie.
Tak wyszło i mi się sprawdziło oraz spodobało.

Zapytacie jak zatem wiedziałem ile czasu mam biegać?
Dobre pytanie.

Biegam na samopoczucie

Jestem trochę typem człowieka, który od patrzenia w cyferki i analizowania swojej pasji, woli wolność i naturalność. Ciężko mi to opisać słowami, może postaram się kiedyś napisać o tym post. Nie lubię i nie używam planów biegowych sensu stricte. Mam w głowie mniej więcej to co chcę i to co powinienem biegać.

Plany rozpisuję sobie tylko na ostatnich kilka tygodni przed ważnym startem, najczęściej maratonem. To ważne, abym wiedział ile mogę zrobić treningów, zwłaszcza tych cięższych, oraz rozpocząć fazę taperingu.
W swoim bieganiu stawiam mocno na elastyczność.

Pilnuję w swoim bieganiu kilku zasad biegowych zaczerpniętych z Lore of Running i innych źródeł oraz obserwuję siebie.
I to dwojako: fizycznie i psychicznie.

✔ fizycznie to podziwiam swoje łydki 🙂
✔ psychicznie, to sprawdzam jak mi się chce iść pobiegać

taki żart 🙂 chyba.

Ale próbowałem

Korzystałem podczas kilkutygodniowych testów z sportowego zegarka
z GPS, i na zawodach i na treningach. Nie znalazłem dla siebie korzyści
z niego, zwłaszcza wobec zalet biegania na samopoczucie.
Owszem, znajomość tempa czy dystansu to fajna rzecz. 
Z rzadka złapię się na tym, że próbuję sobie zmierzyć tempo
po udanym mocnym treningu. 

Ale koszty zegarka są nieporównywalnie wyższe do tej zachcianki.

Do tego, przed maratonem w Łodzi wpadłem w pułapkę patrzenia
na tempo. Co nie wyszło mi na dobre, mimo życiówki, i co jest pewnym potwierdzeniem dla mnie, że to co robię mi służy.

Moje ciało takie zwinne – dyszę, dyszę!

Podczas biegu obserwuję swoje ciało.
Patrzę, ile mnie kosztuje ten wysiłek, patrzę, czy jestem w stanie zwiększyć obroty. Czy może powinienem zmniejszyć obroty, bo przecież są treningi z gatunku „idę sobie pobiegać, dla relaksu”. Słowo patrzę powinno się zastąpić słowem „czuję” albo „obserwuję”.

Na temat biegania z zegarkiem z GPS wypowiedział się Marcin Nagórek.
Marcin to tak świetnie ujął: czytaj cały post Marcina

„Obecnie uwolniłem się od tego przekleństwa i biegam ponownie ze zwykłym zegarkiem ze stoperem. Owszem, mam w lesie odmierzone odcinki, gdzie wykonuję szybsze treningi, czasami też sprawdzam kontrolne międzyczasy na rozbieganiu. Całą resztę szacuję na samopoczucie. Dzięki temu jestem pewien, że tempo regeneracyjne jest właśnie takie, bo nie czuję pokusy biegania szybciej, żeby dopasować się do jakiejś tabelki czy średniej z endomondo. Poczułem ponownie wolność na treningu i to jest piękne.”

Marcinie, świetnie to ująłeś!

Zaginam czas, czyli bieganie bez zegarka w praktyce

I tak potrafię, że jak mam ograniczoną ilość czasu na trening to i tak bez zegarka mieszczę się w wyznaczonym limicie. Plus minus pięć minut. Zobaczymy jak to wyjdzie w najbliższych miesiącach, gdy ambicje i stres będą większe. Wtedy pewnie będę zabierał zegarek na trening. Na razie jednak, gdy biegam na luzie, bez dokładniejszych założeń treningowych, nie korzystam z zegarka.

Ale pewnie się ucieszę, jak takowy wygram 😉
Tak jak Joanna: czytaj o jej niespodziewanej wygranej.

Gdybym miał jednak w końcu kupić sobie biegowy zegarek to poważnie spojrzałbym na: test u Bookworma.
Przydatne? Proszę podziel się:
Pokaż komentarze

Komentarz

  1. Jak zaczęłam biegać monitorowałam tylko czas biegu, trasę kreśliłam później mniej więcej na mapach w Internecie. Nie było nerwowego sprawdzania co minutę tempa biegu. Czy było lepiej? Było inaczej. Najważniejsze to odnaleźć w tym wszystkim równowagę i nie być niewolnikiem sprzętu 🙂

  2. Hej, trafiłem na Twojego bloga w poszukiwaniu inspiracji do biegania. Nigdy nie mogłem się przemóc chociaż próbowałem już kilka razy wiec doszedłem do wniosku, że może najpierw skorzystam z porad bardziej doświadczonych ode mnie 🙂 Czy myślisz, że powinienem kontrolować czas skoro dopiero zaczynam zwracając uwagę jak zachowuje się moje ciało ?

    • Piotr

      Marku
      czas jest poboczny. Możesz go sobie mierzyć, jeśli uznasz, to za potrzebne Tobie. I równie dobrze możesz go nie mierzyć.
      Proponuję zwykły zegarek ze stoperem, włączać go na czas treningu i potem zapominać o nim, aż do końca treningu. Do tego, możesz zacząć go używać dopiero po kilku tygodniach.
      O wiele ważniejsze jest wyrobienie sobie nawyku do biegania czy innymi słowy przekonania się do niego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *