Bieganie jest proste.
Ale czasem je komplikujemy.
Przeczytasz tu jakie dwa duże błędy popełniłem na zawodach w Cieszynie na 10 km.
Jak powinno się pobiec zawody?
Takie krótsze, np. 10 km.
Jaki jest przepis na dobry bieg?
Zaczynam mocnym tempem, ale nie zbyt szybkim.
Mija 5 km trasy biegu.
Biegnę szybko.
Została druga pętla.
Zbliżam się do 7 km i podkręcam obroty.
Zachowałem siły na przyśpieszenie.
Na ostatnie kilometry.
Ostatnie kilkaset metrów.
Wyprzedzam tych co za mocno zaczęli.
I teraz płacą za to i zwalniają.
Oj myślę, że jak fajnie, że zacząłem mocno.
Ale bez forsowania ponad siły.
Tak, aby mieć je na przyśpieszenie na końcowych kilometrach.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów, kolega obok przyśpiesza.
Lubię to. Nie może mnie przegonić. Dociskam gazu i ja.
Adrenalina i testosteron robią swoje…
Wpadam na metę, wyczerpany, opierając się o barierkę w celu złapania tchu.
Ale jest życiówka!
A potem się obudziłem.
Bo to powyżej to fikcja.
Bo na właściwych zawodach zrobiłem coś dokładnie odwrotnego.
Mimo mojego dorobku kilku lat biegania.
Oklaski! Fanfary! Kciuki w dół.
Tak się robi błędy na zawodach
Pobiegłem za szybko od początku.
Mając braki w treningach podjąłem nieracjonalną decyzję.
Złamię 40 minut.
Nie biegałem dużo z powodu dłuższej przerwy zimowej i choroby.
Ale uznałem, że mój trening wystarczy.
Że sobie poradzę.
Jakże źle oceniłem sytuację.
Błąd zbyt mocnego startu
Mija mi 5 km zawodów, tych realnych.
Biegnę w okolicy tempa 4 min./km.
Ciągle rwę tempo. Zaczyna mnie łapać kolka.
Delikatnie zwalniam. Nic.
Coraz bardziej boli. Już tylko truchtam.
Boli, nie mogę biec 🙁
I czas … tadam … na marsz.
Nie tadaaam 🙁
Kolega Mirek wyliczył, że na 6 km 400 metrze przechodzę do marszu.
Przeszedłem kilkaset metrów bokiem trasy krzywiąc się i czekając na przejście bólu.
Raz spróbowałem truchtać, ale skutecznie zostałem spacyfikowany.
Mądry po fakcie, czyli analizujemy błędy na zawodach
I tak sobie wędrowałem.
Szedłem i zastanawiałem się co ja sobie myślałem.
Bo mogło być tak pięknie.
Mogłem pobiec trochę wolniej.
A potem, gdy będą siły, przycisnąć.
Może nie nabiegałbym życiówki, ale prawdopodobnie nie byłoby tego marszu!
Powinienem też zrobić bardziej rzetelną ocenę swojego przygotowania.
A nie życzeniowo uznać, że jestem gotowy na bardzo szybki bieg jak na mnie.
Po tych kilkuset metrach marszu zacząłem truchtać.
Na 2-2.5 km do mety zacząłem biec.
Stopniowo przyspieszając.
Wpadłem na metę z czasem prawie 43 minut.
Miało być poniżej 40 minut, ups.
Niepotrzebna presja – kolejny błąd
Ciekawą kwestią było moje nastawienie do tych zawodów.
Bo byłem taki mocno nie swój.
Czułem presję, że powinienem pokazać co potrafię.
Że stać mnie na więcej niż dotychczasowe starty.
Może dlatego, że sporo znajomych biegło.
Po fakcie myślę, że to ma związek z tym, że nie robiłem odpowiedniego treningu.
Że nie starałem się tak jak trzeba na treningach.
Presja i pewne poczucie winy, bo stać mnie na więcej.
Czemu byłem nie swój?
Bo od dawna umiem biegać dla siebie.
Bez presji z zewnątrz.
Tutaj mocno się pogubiłem przed zawodami.
Stary a głupi = podsumowanie błędów
Mimo mojego doświadczenia, tylu zawodów popełniłem podstawowe błędy.
✅Przeszacowałem poważnie swoje możliwości.
✅ Czyli źle oceniłem swój trening.
✅Zacząłem za szybko i rwałem tempo.
✅Czułem wewnętrzny niepokój.
✅ Tym samym nie miałem poukładanego biegu w głowie.
✅Czułem niepotrzebną presję – jak nie u mnie.
Z tym za szybkim startem to jak świeżak się zachowałem.
Jak na pierwszych zawodach. Nieprawdaż? 🙂
Prawda wyzwoli
Cóż, trochę pokory i lekcji nie zaszkodzi.
Takie błędy na zawodach to okazja do nauki.
Feedback.
Wyciągam wnioski i zaciskam zęby.
Bo nawet jeśli prawda w oczy kole, to prawda wyzwoli.
Czy jakoś tak.
A Ty masz swoje powtarzające się błędy na zawodach?
Pingback: Powrót do formy, czyli przerwa ma swoje prawa