To będzie post, który jest obietnicą.
Jednym ze sposobów na zmotywowanie się jest opowiedzenie o tym publicznie.
Na mnie to nie działa.
Sam ze sobą zawieram umowy. I nie, nie wstydzę się porażki.
Publiczne przyrzeczenie nie jest dla mnie motywacją. Bo generalnie nie obchodzi mnie co inni pomyślą.
Dlatego ten post jest napisany w listopadzie 2024 roku. I pozostanie/pozostał ukryty do czasu spełniania obietnicy.
Albo niespełnienia, ale wtedy raczej nie przeczytasz tego.
W listopadzie pobiegłem półmaraton nad Gardą. To był jedyny jaśniejszy moment w tym roku 2024.
W tym poście opowiedziałem czemu tak uważam.
W skrócie; nie biegałem pół roku a pierwsze miesiące roku to była walka z kontuzją.
Pół roku bez biegania. Bez mojej pasji. Zdążyłem się przez miesiąc przygotować do półmaratonu.
I pobiegłem w zadowalającym czasie 1.45 minut.
Wiem, że biegam od 2009 roku., że raz zszedłem do 1.25 z hakiem.
Że półmaraton żywiecki biegłem w 1.31.
Że wbiegałem na Szyndzielnię i Klimczok w upalne lato bez wody i bez maszerowania.
Że jestem mocny. Byłem mocny.
Ale jednak pół roku bez biegania to 6 miesięcy. 180 dni.
W międzyczasie bywało niedobrze:
stres, praca, pogrzeb, pofolgowanie sobie z jedzeniem i piciem.
Biegnąc do Rivy z Arco pomyślałem sobie, że dobrze mi się biegnie w tych zawodach.
Ten bieg jest specyficzny, darzę go sporym sentymentem. Ze wzajemnością.
I czując, że dobrze mi się leci (leci to nadinterpretacja celowa), a czułem bo biegam bez zegarka.
Dobrze mi się biegnie, zawody są świetne.
To czemu nie pobiec za rok w nich właśnie jak za dawnych lat. Pobiegnijmy 1.30. Kwadrans szybciej niż dziś. A co?!
Myśl ta zakiełkowała we mnie. Wygrzebałem ją kilka razy, oglądałem i badałem i … zakopywałem.
Szybko dołączyła myśl, aby o tym napisać. Ale w taki niezwykły sposób jak to zrobiłem teraz.
W listopadzie 2024.
1.30 do 1.35. Jeśli pobiegnę 1.32 to super. Nie chciałbym bardzo jednak pobiec wolniej niż 1.35.
Trasa jest dość szybka. Ustawiając się w odpowiedniej strefie mogę liczyć na w miarę luźne pierwsze wąskie kilometry.
Pod koniec trasy będzie kilka wąskich zakrętów, ale to wykorzystam na swoją korzyść.
Czy to sentyment? Żal i wspomnienie za szybkim bieganiem kilka dobrych lat temu?
Gdy byłem młody, silny i zmotywowany biegowo?
Może.
Czas pokaże.
Przeszkód będzie co niemiara. Ważniejsza, jeśli nie najważniejsza siedzi w głowie.
Mojej.
One Comment