Jestem Julia i z bieganiem jestem w zasadzie związana od podstawówki – to tam brałam udział w pierwszych zawodach biegowych.
Dystans kilometra w zawodach biegów przełajowych wydawał się być niekończącym, morderczym dystansem.
Udział w zawodach szkolnych zawsze traktowałam jako zabawę i sposób na przezwyciężanie swoich słabości oraz zaspokojenie potrzeby rywalizacji
– nigdy nie myślałam o trenowaniu częstszym niż dwa razy do roku na dwa tygodnie przed zawodami.
Mimo to bieganie zawsze traktowałam jako przyjemność. Od nastoletnich lat biegałam rekreacyjnie, od czasu do czasu, kiedy przyszła ochota i raczej na dystanse nieprzekraczające 5 km.
Pomysł na przebiegnięcie półmaratonu przyszedł znienacka. Rok 2024 powitałam z myślą, że chciałabym spróbować czegoś całkiem nowego,
czegoś o czym nigdy dotąd nie myślałam, a co pozwoli mi stawić czoła swoim słabościom, zmusi do większej samodyscypliny i poprawi kondycję duszy i ciała.
Skąd pomysł na Rivę?
W lutym 2024 spontanicznie udałam się na weekend w góry ze sporą ekipą młodych, ciekawych i pełnych zajawki ludzi.
Tam właśnie poznałam Monikę, z którą natychmiastowo złapałam wspólne flow.
Jednym ze wspólnych tematów poruszonych podczas wielogodzinnych górskich wędrówek była właśnie chęć przebiegnięcia w tym roku półmaratonu.
Niespełna cztery miesiące później Monika nagrała mi głosówkę, w której poinformowała, że jej partner, Jonasz, zapisał ją na JAKIŚ półmaraton nad Gardą i zapytała, czy biegnę z nią.
Pamiętam ten dzień jak dziś: był piękny, słoneczny, czerwcowy dzień, a ja dryfująca w kajaczku pośrodku zalewu Sosina … a tutaj taki szalony pomysł!
Jako że działam impulsywnie i bez większego pomyślunku, natychmiastowo napisałam do mojego drogiego przyjaciela, Kica, który już przez prawie dekadę nie zwykł studzić mojego szalonego entuzjazmu. Zresztą zobaczcie sami – decyzję o wzięciu udziału w półmaratonie podjęliśmy w ciągu 10 sekund:
No i stało się!
Wizja przebiegnięcia pierwszego półmaratonu w życiu i to w dodatku w tak pięknej scenerii dodawała motywacji i zachęty do trenowania.
I nadszedł listopad …
Okres pięciu miesięcy minął – jak zwykle – za szybko. Ale czy ktokolwiek kiedykolwiek czuł się przed takim wydarzeniem w pełni przygotowanym?
Był to dla nas wszystkich debiut, dlatego żaden z nas nie podchodził do tego ambicjonalnie – dla nas liczyła się przede wszystkim świetna zabawa, niezapominana przygoda, piękne widoczki, bezkarne ładowanie włoskich węglowodanów oraz … przebiegnięcie pełnego dystansu bez znaczenia w jakim tempie … ale oczywiście najlepiej nie większym niż dwie godziny. No i oczywiście, nierozłączny duet: matka Ambicja i ojciec Duch Rywalizacji nie mogli zrobić sobie wolnego i zostać w domu. Ale o nich jeszcze trochę później.
Atmosfera od początku naszego wyjazdu była niepowtarzalna – absolutnie przepiękna pogoda, lśniąca tafla Gardy oraz unoszący się w powietrzu,
żywo wyczuwalny sportowy duch. Zarówno Arco jak i Riva del Garda mają niesamowity klimat do organizowania tego rodzaju wydarzeń sportowych.
Są to miejsca, w których zakochujesz się bez pamięci od pierwszego wejrzenia i do których pragniesz powracać regularnie.
Biegnę!
Jeśli chodzi o sam bieg – szło niesłychanie dobrze. Nogi same niosły, a ludzie dodawali otuchy i siły. Tak to mogę biegać.
Na 17 km przyszedł pierwszy i na szczęście ostatni kryzys – podbieg większy niż dotychczasowe, słońce za chmurami i wiatr w oczy.
To była pierwsza walka ze sobą, która towarzyszyła do samego końca. Miałam to szczęście, że na około 18 km spotkałam na trasie naszego rodaka, którego imienia już niestety nie pamiętam, któremu chciałam (jeśli zdarzy się, że trafisz na ten wpis) bardzo podziękować
za nadawanie mi tempa i motywacji na ostatnich kilometrach.
Kombinacja euforii, satysfakcji, dumy połączone ze zmęczeniem materiału eksplodowały wraz z przekroczeniem linii mety.
Nie potrafiłam uwierzyć swojemu garminowi! Wskazywał, że ukończyłam bieg na ponad trzy minuty przed drugą godziną biegu.
Nie dochodziło to do mnie – ZROBIŁAM TO!
Złamałam dwie godziny! Możecie sobie jedynie wyobrazić, jaka była moja radość. Uczucie NIE-DO-O-PI-SA-NIA!
A w głowie jedyna myśl: To gdzie dalej?
Garda Trentino Half Marathon na zawsze pozostanie w moim sercu, nie tylko z tego powodu, że był to mój debiut,
ale przede wszystkim za cudowne miejsce, niepowtarzalną atmosferę, świetną organizację. Wydarzenie to rozbudziło we mnie głód na kolejne – w kombinacji travel & run po kolejnych pięknych miejscach Europy, a może nawet kiedyś i świata.
Już dzisiaj w pełni świadomie mogę powiedzieć, że bieganie stało się częścią mnie. Co więcej, jestem wdzięczna, że dzięki temu wydarzeniu poznałam kilku przefajnych ludzi, których z tego miejsca pragnę serdecznie pozdrowić!
Dziękuję, Piotrze, że dałeś mi okazję i przestrzeń do zwerbalizowania moich emocji i wspomnień.
A Ty, Czytelniku tego bloga, mam nadzieję, że przeczytawszy ten wpis, poczułeś podobne emocje mi towarzyszące podczas całej półmaratonowej podróży.
Może były one podobne do Twoich, jeśli też brałeś udział w półmaratonie, a jeśli jeszcze to przed Tobą, to po moim wpisie nie będziesz miał już większych oporów do zakupienia pakietów startowych na kolejny sezon Garda Trentino Half Marathon!
Przesyłam pozdrowienia z Chorzowa!
Super!!! 😻😻😻
Piękna historia. Gratulacje 😀
Pełen podziw i wielkie gratulacje 🥳 pierwszy półmaraton i mniej niż dwie godziny 🤩 WOW!
Wiem, że to dopiero początek pięknej przygody i niezmiennie wspieram i kibicuję ❤️🥰
Tak, to niezły wyczyn w mniej niż dwie godziny 🙂
Dobry prognostyk przed następnymi życiówkami Julii 🙂
Super 👍👍👍
Julka, jesteś wielka 😍 brawo za walkę i za osiągnięcie swojego celu i to jeszcze w takim czasie! Wow🥰
Powodzenia w kolejnych wyzwaniach (bo na ile Cie już poznałam to na pewno będą) 😎
A to wszystko zaczęło się od Jonasza i Moniki, a tak naprawdę od spontanu…
Julia, trzymamy kciuki za kolejne wyzwania 🙂
Uśmiechnięty świat w oczach😉 pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki na kolejne zmagania💪🥰
Cudowna przygoda w przepięknych okolicznościach przyrody! Świetna forma Julia! Jesteś dla mnie inspiracją, bardzo bym chciała spróbować ❤️. Może za rok 😊.
Życzę wielu sukcesów, nie tylko sportowych 😘
Krysia, to zapraszamy na 10km albo 21km do Rivy w listopadzie 2025, zapisy od marca 🙂
Extra relacja Julia. Zapewne mijaliśmy się na trasie i przede wszystkim mieliśmy okazje doświadczyć tego super wydarzenia .
Przyznam się ze dopiero skapowałem to J.Bolt i to jest Awesome!!!
Pozdrawiam serdecznie ze Zdunskiej Woli (Upss…teraz dokładnie z Livignio⛷️🤟🤝)
Muszę porozmawiać z organizatorami, że nie zweryfikowali J.Bolta!
Mogli co najmniej wywiad zrobić!
Hahahaha 🙂 Czytam i śmieję się w głos! Jesteście niesamowici! 😀 Pozdrowienia chłopaki!