Potrzebuję ruchu. Aktywność fizyczna jest dla mnie jak tlen.
I nie potrzebuję wyników badań do tego. Wystarczy mi kilka gorszych tygodni.
Ale po kolei, zwłaszcza, że dawno nie pisałem co u mnie.
Ostatnie miesiące biegowo
Na początku grudnia wróciłem po miesięcznej przerwie do biegania. Biegałem od grudnia do końca marca.
Systematycznie i dużo. Głównie po asfalcie, co było przeciwieństwem wcześniejszej zimy.
Wtedy zdobywałem wiele razy Szyndzielnię, kilka razy Klimczok. Stałem się lokalną legendą odcinka stykówki Dębowiec-Wapienica.
Ale to było rok wcześniej. Tym razem rzadko wbiegałem do lasu. Więcej klepałem asfaltu.
Bo bieganie po asfalcie jest w porządku.
Im więcej biegałem, tym częściej biegałem. Grudzień i styczeń jeszcze w tzw. kratkę.
Z dniem przerwy, czasem dwoma. Czasem biegałem więcej dni z rzędu. Ale w lutym miałem tylko trzy dni wolne a w marcu jeden.
Od czwartego marca biegałem codziennie. I starałem się pilnować też jakości treningów. Nie klepałem tylko kilometrów.
Ba, im więcej biegałem tym bardziej nachodziła mnie ochota na zawody. Na sprawdzenie się. Od kilku lat mam przerwę w zawodach.
Ale w końcu przyszedł czas na roztrenowanie. Od pierwszego kwietnia. Trzeba było odpocząć, dać ciału zregenerować się i mentalnie odpocząć.
Tja, to ostatnie nie wyszło jak powinno.
Roztrenowanie!
Bieganie jako działanie na miesiąc przestało dla mnie istnieć. Pierwsze dni mało co spacerowałem.
Potem wróciłem do spacerów z Asią. Kilka razy wybraliśmy się na rowerowe wycieczki.
I spędziliśmy tradycyjnie święta w górach robiąc 122 km w niecałe 4 dni. Generalnie jednak dość sporo było dni z minimalną dawką ruchu.
W Beskidzie Sądeckim pięknie się idzie.
Ale nie odpocząłem mentalnie…
Zacząłem odczuwać brak ruchu, brak aktywności fizycznej. Zacząłem cierpieć z tego powodu. Może to dużo powiedziane,
ale też dyskomfortem tego bym nie nazwał. Odczułem to na sobie za mocno.
Bo ostatnie tygodnie były po prostu ciężkie. Dużo stresu i złego zarządzania nim. Przejmowałem się za bardzo.
Albo przejmowałem się nie tym co trzeba. Nie kierowałem sił tam gdzie trzeba było. Pewna spora dawka tego stresu i tak by była.
Chodziło o m.in. stosunek mój do niego. A duże obciążenie psychiczne spowodowało problemy ze snem, co znowu nakręcało spiralę zmęczenia.
A o tym, że sen jest ważny to czytaj rady od Ryana.
Oczywiście trzymałem się, ale jednak nie byłem mocno w formie.
A bieganie było i jest moją odskocznią.
Bo daje mi czas i przestrzeń dla siebie.
Motywuje do zrobienia czegoś dla siebie.
Pozwala wybiegać stres i emocje.
Pozwala pomedytować i meandrować głowie.
A teraz pozbawiłem się tego i nie dałem też nic w zamian.
Nagromadziłem za to pierwotnych emocji i reakcji. Tych tchórzliwych i agresywnych. Tych bez refleksji.
Stałem też się sentymentalny, jeszcze nie kryzys wieku średniego, ale poczułem, że lata mi lecą.
I nagromadzenie tych wszystkich emocji, stresów i zmęczenia uświadomiło mi, jak ważny jest dla mnie ruch.
Dlatego kocham biegać. Nie tylko dlatego, że to sposób spędzenia wolnego czasu i okazja do bycia zdrowszym człowiekiem. A z powodu korzyści dla głowy.
I może przede wszystkim dlatego…