Jest wieczór. Blisko 19.
Zima, zatem już dawno po zmroku. Czołówka rozświetlam sobie leśną zaśnieżoną ścieżkę.
Jest wąsko. Z jednej strony zwarte krzaki i zaspy a z drugiej otwarta przestrzeń. Widzę miasto nocą.
Rozświetlone.
A ja tutaj sam. W górach.
Pędzę z powrotem po zdobyciu Klimczoka. Krótki płaski odcinek.
Śnieg skrzy w świetle księżyca i czołówki. Biegnę i pilnuję ścieżki.
Czuję endorfiny po wbiegnięciu znowu non stop na Szyndzielnię.
Dziś jeszcze Klimczok dorzuciłem. Korzystam z białej zimy w górach.
Jest bajkowo wręcz.
I teraz napiszę, że warto biegać po asfalcie. Bo bieganie po asfalcie
nie jest takie złe.
Zdziwiony?
Najpierw trochę tła. Kilka lat temu zapanowała moda na trailowe bieganie. Leśne i górskie.
Wielu moich znajomych i nie zachwyciło się górami. I dobrze.
W biegowych mediach też pojawiły się poradniki i ogólnie wysyp tematycznych artykułów i newsów.
Nie wspominając o rzeszy produktów dedykowanych biegowemu amatorowi gór.
o tym jak stopniowo i bezpiecznie przygotować się do biegania w górach.
Ale do mojego zdziwienia doprowadzały pytania, czemu tyle ulicami biegam, gdy mam góry obok.
Kilka kilometrów, 10 minut jazdy autem.
Ten post nie będzie to o tym, czy lepiej biegać las czy asfalt.
Bo taki tytuł miał być pierwotnie, ale ten jest bardziej sprzedażowy, sorry.
To o rehabilitacji asfaltu i odczarowaniu mitu.
Po pierwsze, zapomniał wół jak cielęciem był.
Gdzie pierwsze kroki stawiałeś na bieganiu?
Prawie każdy hasał po asfalcie i chodniku. Ja pierwsze treningi – choć to były truchty przerośniętego i ze słabą wydolnością faceta –
stawiałem na ubitej bieżni miejskiego stadionu. Dopiero po kilkunastu treningach wybiegłem na miasto. I wsiąkłem.
Ale to inna historia. Ale moje początki to właśnie bieganie po asfalcie.
Góry są piękne. Las też jest wspaniały. I pomijam to, że wiele leśnych dróg to solidnie ubite drogi.
Często kamieniste i nijak mające się do powszechnego wyobrażenia – w lesie będzie miękko.
Aby tak było trzeba się czasem zapuścić głęboko w las, albo znać właściwe ścieżki.
Szybkość i treningi
Ale asfalt też jest piękny. To tu zrobisz szybkie treningi. A takie są potrzebne.
Zwłaszcza, gdy trenujesz pod specyficzny bieg. Chcesz pobić życiówkę – nawet w górach.
To nie będziesz biegał tak szybko w górach jak na asfalcie.
Szybkości nie zrobisz w górskim terenie – mowa o amatorskim bieganiu oczywiście.
Tam się nie oswoisz z prędkością – poza zbiegami, ale przyznajmy ile z nas potrafi puścić się w dół.
Ja nie. Boję się gleby. Poza tym każdy zbieg ma swój koniec.
A asfalt pozwala na to poczucie szybkości. Gdy lecisz i nie myślisz, tylko jesteś w tym stanie tu i teraz.
W stanie flow lub bliskim mu. Biegłbyś i biegłbyś, aż do kolacji 😉
Do tego starujesz w miejskich zawodach?
Jeśli tak, to musisz trenować w warunkach startowych.
Odrobić lekcję, czyli przygotuj się
I w nawiązaniu do pierwszego punktu zanim pozwolisz sobie na dużo w górach to trzeba odrobić lekcje.
Czyli dużo wybiegać się po płaskim. Na asfalcie.
Potem będzie Ci łatwiej w górskich biegach. I gdy będziesz już w miarę doświadczony możesz więcej biegać w lesie czy podbiegów.
Gdy po kilku miesiącach biegania odkryłem po przeprowadzce klify w Redłowie to często tam biegałem.
Mimo, że było to bardzo wyczerpujące z uwagi na zbyt mały jeszcze biegowy staż.
Rutyna i zmęczenie, czyli mentalny trening
Bieganie po asfalcie to dobry trening dla głowy.
Dlaczego?
Bo uczy wytrwałości. Zwłaszcza, gdy chcesz pobiec maraton albo ultra. Albo szybki krótszy dystans.
Bo wtedy w grę wchodzi głowa i radzenie sobie z dyskomfortem, bólem, i narastającym zmęczeniem.
To tu zaczyna się inna gra. Ta trudniejsza. Za to tu się rozstrzyga.
Ale co z tą wytrwałością?
Ano to, że trenując albo szybkie treningi albo długie wybiegania to na asfalcie łatwiej trenować głowę.
Bo gdy nie masz innych bodźców dla głowy i ciała (w lesie masz podbiegi, zbiegi, nierówny teren, zakręty itp.)
to tu możesz biec w swoim tempie i skupić się na utrzymaniu prędkości mimo wyczerpania i zmęczenia.
Gdy przyjdzie maraton albo ultra, także górskie to przypomnisz sobie o sile mentalnego treningu.
Buty, ach te buty!
Poza tym jako fan butów biegowych to gdzie mam je wybiegać? Oczywiście dobrych butów biegowych.
I jak nie mam problemu z ubłoceniem ich w Cygańskim Lesie czy w śniegu na Szyndzielnię
to i tak pełnię możliwości pokazują na twardym asfalcie.
Jak wyżej napisałem, biegniesz i łapiesz ten flow.
Trochę rozsądku, czyli codzienne życie
Poza tym, spójrzmy szerzej. I tak chodzimy po twardym.
Asfalt, chodniki, podłogi, marmur.
Całe życie twardo. I bieganie po asfalcie ma być straszne?
Ale jest tu pewien haczyk. Warunek.
A nawet dwa zastrzeżenia.
Pierwsze, te nasze stopy to piękny mechanizm.
Ta końcowa część naszych nóg składa się z 26 kości, 33 stawów, 107 więzadeł, 19 mięśni i licznych ścięgien.
Złożona biomechanika utrzymuje wszystkie te części we właściwej pozycji i porusza je razem.
Ale, to drugie zastrzeżenie, przez lata chodzenia w sztywnych butach z wysokim obcasem (dropem), siedzący tryb życia jak i brak ćwiczeń
i najzwyklejszego ruchu pogarszamy “jakość” naszych stóp.
I jak to bywa łatwiej kupić wysoce amortyzowane buty czy specjalne wkładki niż poświęcić minimalną
(5 minut dziennie!) ilość czasu na wzmocnienie stóp.
Ale pięć minut dziennie znajdę! Co mam robić?
Zadbanie o stopy
Kilka minut, gdy np. skrolujesz na telefonie albo myjesz zęby:
– kup sobie wałek albo piłeczkę (mała gumowa) i masuj stopy.
Na początek wałek lepszy i bardziej uniwersalny. Bo możesz nim też rolować całe ciało, zwłaszcza nogi.
Do tego praktykuj chodzenie po domu boso.
Gdy to ogarniesz i chcesz więcej to kup minimalistyczne buty i zacznij w nich chodzić.
Tylko spokojnie. Bez żadnego biegania i nie od razu na kilka h. Zresztą sam zobaczysz jakie to inne.
Ale za to to jest piękne.
Bo to bardzo lubię
na koniec zostawię, to że kocham biegać.
I jest mi to obojętne gdzie i po czym będę biegał.
Biegam ulicami, chodnikami, lasami, w górach.
Deszcz, wiatr, śnieg, słońce – obojętne.
Biorę z dobrodziejstwem inwentarza.
Na koniec, jako puentę zostawię to:
bo co ja tam się trudzę. I tak oglądając to
wyjdziesz biegać – i ja to rozumiem.
Wyjdziesz na… bieganie po asfalcie – ale z myślą, że Ci się to później przyda w górach.
Pingback: RUN YOUR MIND