Wspólna pasja zbliża.
Dzięki bieganiu poznałem wielu interesujących ludzi.
A to znaczy: wymianę doświadczeń, wspólnie spędzone treningi, rozmowy,
wspólne przeżywanie emocji.
Bo to co jest szczególnie ważne to dzielenie tych wspólnych pozytywnych emocji.
To, dla mnie, jest ogromną wartością. Dzięki bieganiu mam tego pełno, plenty wręcz.
Do takich rozważań skłonił mnie weekend zakończony Biegiem Niepodległości
jedenastego listopada w Gdyni na 10 km.
A to było tak…
Ja i dwie biegaczki
Miałem ogromną przyjemność spędzić ten czas z dwiema Biegaczkami.
Kamila biegła już w Gdańsku, za to był to jej pierwszy bieg w Gdyni.
Tak samo jak i Joanny z południa Polski z Bielska-Białej.
Z Asią miałem przyjemność pobiegać po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Zresztą nie tylko pobiegać, bo także przespacerować kilkanaście kilometrów.
Bo cała nasza trójka zrobiła sobie długi spacer plażą, bulwarem i znowu plażą.
Odebraliśmy pakiety i pokazałem dziewczynom ostatnie kilometry biegu.
Wspólne zdjęcie
Start biegu o 15.00, zatem przedpołudnie mija
powoli w kontekście wykonywanych czynności, a szybko jeśli chodzi o czas.
Przyniosłem aparat fotograficzny ze statywem od Łukasza (Łukaszu dziękuję!).
Po co targałem to ze sobą?
Od trzech biegów w Gdyni zapraszam znajomych biegaczy i ich znajomych na wspólne zdjęcie przed ORP Błyskawicą
– najstarszym zachowanym niszczycielem, zakotwiczonym w Porcie Gdynia przy Molo Południowym.
Robimy sobie zdjęcie, dopingujemy i motywujemy się wzajemnie.
To sprzyja dobremu nastrojowi.
Goła klata i prezent
Pojechaliśmy z dziewczynami ostatnią możliwą dla nas SKM-ką.
Jak ja nie lubię pośpiechu!
Czasu było mało, a musiałem ustawić statyw
i aparat. Łukasz mi pokazał co i jak, ale ja mało techniczny.
W międzyczasie pozowałem do mniejszych zdjęć, przebierałem się i witałem znajomych.
Adam podarował mi koszulkę techniczną – dziękuję Adamie 🙂
Domyślam się przyczynie, jednocześnie prezent był niespodziewany.
Rozmiar i jakość super!
A fakt przebierania się wykorzystano.
Dzięki temu mam zdjęcie przed Błyskawicą ze znajomymi z Golden Teamu
z moją gołą klatą w listopadowe popołudnie 🙂
Miłość do biegania ogrzewała mnie 🙂
Bardzo miło, było spotkać się z Wami chociaż na chwilę i uwiecznić
naszą grupę radosnych przed biegiem. Dziękuję Wam :)!
Jestem zającem Janka
Janek z Grupy Trójmiasto poprosił mnie o zającowanie, czyli prowadzenie na określony czas.
Z racji tego, że nie byłem przekonany o swojej formie na bardzo szybki bieg, zgodziłem się.
Jeśli mam pobiec wolniej i przy okazji wesprzeć innego biegacza to oczywiście, że tak chcę,
bo i bardzo lubię.
Życiówka Janka to było nieco ponad 45 minut, chciał zejść poniżej 45.
To była kolejna okazja do zającowania, tutaj spontanicznego i czysto koleżeńskiego.
I kolejna okazja do wniesienia promienia słońca w życie innych.
Zgubiliśmy się …
Na starcie rozdzieliliśmy się przypadkowo. Co za pech!
Stawałem na palcach, ale nie wypatrzyłem go w tym tłumie.
Zatem podjąłem decyzję, iż biegnę trochę wolniej niż na rekord.
Czyli na 42-43 minuty.
Czułem się bardzo pozytywnie nastawiony. Uwielbiam atmosferę fajnych biegów, spotkań ze znajomymi, tego całego święta biegowego.
Brałem emocjonalny doping i ładowałem się nim. W głowie miałem pamięć o bardzo mocnym biegu dwa tygodnie wcześniej.
Rozsądnie zrobiłem sobie po nim tydzień odpoczynku. Stwierdziłem, że zacznę w czasie ok. 4.10-15.
Biegniemy!
Pomimo olbrzymiego tłoku na pierwszym kilometrze zachowałem założone tempo.
Do drugiego kilometra biegłem wyprzedzając i przeciskając się.
Niczym cyrkowy akrobata na pełni szybkości 😉
Rozglądałem się do za Jankiem. Ale w tym tłumie ciężko było skupić się na jednej twarzy patrząc do tyłu.
Rekordowe 5594 biegaczy ukończyło bieg.
Jest i Janek – mój Ci jest!
Wtem! Na drugim równo kilometrze widzę Janka. Aha tu jesteś!
Heh, nie trzeba było patrzeć do tyłu.
Dobiegam, klepię go w plecy i mówię “Zwolnij Janku” z uśmiechem.
Co sam robię. I natychmiast analizuję w głowie.
Krótka i szybka analiza Piotra
Jestem przy Janku i szybko myślę:
Zaczął szybciej niż na planowaną życiówkę.
Tempo po 4.10-15 przez pierwsze dwa kilometry, mogło się okazać ryzykowne dla Janka.
Na życiówkę to wystarczy mu nieco mniej niż 4.30.
Musiałem zwolnić tempo po zbyt szybkim starcie i utrzymać go tak, aby na mecie było poniżej 45 minut.
Szybki początek to zagrożenie dla utrzymania później tempa i posiadania sił na finisz.
Biegniemy razem
Po szybkiej analizie zwolniliśmy delikatnie.
Kontrolowałem czas na stoperze i biegłem na wyczucie.
Tak jak lubię.
Rady dla Janka
W tzw. międzyczasie zaleciłem Jankowi nie patrzenie na zegarek.
To moja broszka.
Pytałem się o samopoczucie i przypominałem o głębszym oddychaniu co jakiś czas.
W głowie analizowałem jak go zmotywować oraz czy wytrzyma.
Widziałem, że biegnie skupiony i biegnie bardzo szybko. Na ostatnich dwóch kilometrach przyśpieszyłem lekko.
Dopingowałem częściej i zbliżaliśmy się do mety.
Jest życiówka?
Na metę Janek wpada wymęczony – ale jaki szczęśliwy!
Życiówka pobita i pierwszy raz poniżej 45 minut!
Gratulacje Janku za świetny bieg!
44.33 to świetny wynik!
Przeżywamy wspólnie emocje
Po biegu ustawiłem się ok. 50 metrów za linią mety i wypatrywałem znajomych
gratulując im biegu i często życiówek 🙂
Widząc ich radość, aż samemu chciało mi się uśmiechać, choć i tak byłem uśmiechnięty 🙂
Po biegu tak się pięknie złożyło, że mogłem znów zrobić sobie zdjęcia
z kolegami i koleżankami. Odnaleźć się w takim kilkutysięcznym tłumie to nie taka łatwa rzecz.
Po biegu wspólnie z Kamilą i Asią świętowaliśmy cały weekend kondycyjny rozmawiając
o … bieganiu 🙂
Wspólna pasja zbliża, nieprawdaż? 🙂
hmmm super sprawa:D ja dzięki bieganiu też poznałem masę fajnych ludzi ale w sumie wszystko w bliskiej okolicy (w ramach województwa). A takie wspólne biegowe znajomości trans-wojewódzkie to dopiero jest coś 😉
Tak jak dziś mówiłem. Ten 11 listopada w Gdyni to był dzień konia. Nie znam nikogo, kto nastawiając się w tym biegu na życiówkę by jej nie złamał.
Dodałabym, że skraca odległości 🙂 niech mi ktoś powie, że z Bielska-Białej do Gdańska jest daleko?! No dobrze, może to lekkie wariactwo, ale tylko lekkie. Za to 3-dniowy obóz kondycyjny zakończony startem – to pomysł wart powtarzania.
Nawet jeśli to sprzeczne z zaleceniami, bieganie 3 dni z rzędu 🙂
Mogę napisać, że bieganie zmieniło moje życie, mogę napisać, że poznałam ludzi, których pewnie w innych okolicznościach bym nie spotkała. Czasem krótka wymiana zdań przy depozycie zamienia się w znajomość “od biegu do biegu”. Krynica-Kraków-Krynica i za półtora miesiąca znowu Kraków 🙂 Jak ładnie układa się jedna z takich znajomości. Dzięki innej, górskiej, być może wybiorę miejsce na pierwszy maraton 🙂
PS. Radość Autora bloga po stwierdzeniu, że w niedzielę się zmęczyłam – bezcenna! 😀 Na szczęście 11.11 sił starczyło na całą dychę 🙂
notka długa, jak zwykle ciekawa no i znowu widać że starasz się żeby bieganie było dla Ciebie nie tylko sportem, pasją, ale też czymś co otwiera na wszystko co nowe: ludzi, wyzwania, miejsca itd. 🙂
Piotr, to doskonała okazja do odwiedzin w innej części kraju, spotkania się i zaliczenia jakiegoś biegu 🙂 Taki biegowy couchsurfing, który uprawiam (czasem nocleg jest w płatnych miejscach jak hostel itp.)
Za drugi komentarz bardzo dziękuję, po prostu KOCHAM biegać i jestem otwarty na inne/nowe.
Tomku
gratulacje dla Twoich znajomych 🙂
Asia
Autor bloga był i jest pełen podziwu Twojej formy.
Czy daleko? Może i daleko, acz te emocje wynagrodziły z nawiązką podróż.
Pasja jakakolwiek to okazja do zmiany, do nawiązania nowych relacji. Okazja.
To co z nią zrobimy to zależy od nas.
pozdrawiam serdecznie
Piotr
Pingback: Dlaczego potrafię nie biegać. – Bieganie rozwija
Pingback: RUN YOUR MIND